poniedziałek, 5 czerwca 2017

Rozdział 2

Wróciłam do pokoju. Jenia leżał na łóżku z suchawkami na uszach, nieodzywając się ani słowem. Wzruszyłam ramionami i poszłam przyszykować się na mecz. Ubrałam koszulkę z numerem 9, umalowałam się i zadowolona wyszłam z łazienki.
-A ty co taka szczęśliwa?-spytał Gebernikov -W totka wygrałaś?-dodał
-Wychodzę z założenia, że pieniądze szczęścia nie dają-odrzekłam
-A miłość?
-Miłość daję, ale tylko na początku-spóściłam głowę
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym się dowiedzieć co takiego się stało, że jesteś tak wrogo nastawiona do miłości-Jenia objął mnie w tali
-Może kiedyś się dowiesz-odparłam
-Tibo pewnie już wie-skrzywił się siatkarz
-Udam, że tego nie słyszałam-odsunęłam się i ruszyłam w drogę na halę.
Sama nie wiedziałam co czuje. Przy przyjmującym czuje się swobodnie wiem, że nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, natomiast przy libero?. Każdy jego doktyk sprawia, że przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Jak widzę go z inną dziewczyną, to mam ochotę wydrapać jej oczy. Chciałabym, żeby on był tylko mój, ale jednocześnie wiem, że jest jeszcze za wcześnie na jaki kolwiek związek.
Tak się zamyślałam, że nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod halą. Zajęłam swoje miejsce, uśmiechnęłam do Rossarda i z wypiekami na twarzy oglądałam każdą kolejną akcję. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to mój pierwszy mecz, który oglądam na żywo i muszę przyznać, że zrobiło to na mnie ogrome wrażenie. Atmosfera na hali, mimo że nie grała drużyna gospodarzy była niesamowita.
Pojedynek zakończył się zwycięstem Francji.
Po 45 minutach razem z siatkarzami wróciłam do hotelu. Po drodze Le Roux wytłumaczył mi cały system kwalifikacji do wielkiego finału i przyznam, że chyba nigdy nic tak mnie nie zaciekawiło.
Wróciłam do pokoju, po czym zaczęłam szykować się na wieczorną klubową kolację.
-Tak idziesz?-zapytał Jenia widząc mnie w spodniach i białej bluzce
-Nie lubię chodzić w sukienkach, to raz, a po drugie co ci wogóle to przeszkadza, zawsze możesz udawać, że mnie nie znasz-burkęłam
-Chciałem ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz, ale okej-sitkarz odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
O godzinie 19:00 zaczęła się kolacja. Amsofra była miła, ale tylko do czasu, bo najwyraźniej Jeni zaczął przeszkadzać fakt, że świetnie dogaduje się z Rossardem.
-Chodź zatańczymy-libero pociągnął mnie za rękę, po czym mocno do siebie przyciągnął i wszystko po to, aby pokazać swoją wyższość nad przyjmującym. Nie muszę ukrywać, że nie spodobało mi się jego zachowanie
-Lecisz na niego?-zapytał, a ja momentalnie się od niego odsunęłam
-Nie nie lece na niego, nie jestem tobą, nie ślinie się na widok każdego chłopaka, tak jak ty na widok dziewczyn-odrzekłam
-To dlaczego przy nim cały czas się śmiejesz, a przy mnie prawie wogóle?
-Cóż no widocznie nie umiesz mnie rozśmieszyć-lekko się uśmiechnęłam
-Ciekawe co takiego Tibo ma w sobie,  czego ja nie mam-spóścił głowę, a mi zrobiło się go szkoda.
-Jenia..-złapałam go za rękę -W niczym mu nie ustępujesz, nigdy was ze sobą nie porównywałam, nie wiem dlaczego tak jest, że przy nim się śmieje, nie zwracałam na to uwagi-odprałam
-Jestem o ciebie zazdrosny i nie mam zamiaru tego ukrywać-szepnął mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego
-Jenia, ale ja nie chce teraz pokawać się w żaden związek
-Dlaczego?-zapytał siatkarz
-Powiedzmy, że jeszcze nie wyleczyłam się z poprzedniej miłości-spóściłam głowę
-A gdybym pokazał ci że naprawdę mi zależy?-nie poddawał się
-Nie wiem, możesz próbować, ale na pewno nie musisz odwalać takich akcji, bo jest to żałosne-uśmiechnęłam się 
-No okej, ale teraz zatańczmy-przytuliłam się do siaktrza i w powolnym rytmie przesuwałam się po parkiecie. Było bardzo przyjmienie, zapach jego perfum drażnił moje nożdża. Spojrzałam w jego oczy, miał niewątpliwie piękne czarne źrenice, było w nich to 'coś'. Miałam ogromną ochotę dotknąć jego warg, ale całe szczęście mózg mnie powstrzymał. Piosenka się skończyła, a ja wróciłam do stolika.
Nie mogłam przestać myśleć o Jeni, może to właśnie on jest tym chłopakiem z którym powinnam spróbować?.
Około godziny 21:00 wszyscy rozeszli się po swoich pokajach. A ja poszłam przed hotel zaczerpnąć świeżego powietrza. Posiedziałam 30 minut na ławce, wszystko sobie przemyślałam, po czym doszłam do wniosku, że jeżeli Jenia naprawdę pokarze, że mu zależy, to dam mu szanse. Szłam korytarzem w kierunku swojego pokoju. Wszystko było by okej gdyby mojej uwagi nie przykuł widok kłócących się siatkarzy. Chyba nie muszę mówić kogo?.
-Proszę cię przecież ty nie masz u jej żadnych szans-śmiał się Jenia
-To się okaże, w niczym nie jesteś odemnie lepszy, a powiedz mi czy Tina wie o tym co wydarzyło się wtedy na tej imprezie?-zapytał Rossard
-Wie-rzekł stanowczo libero
-Ha ha chyba nie chcesz mi powiedzieć, że powiedziałeś dziecznynie o tym, że dosypałeś jej środków nasennych do drinka, tylko dlatego, bo założyłeś się z kolegami o to, że ją przelecisz-... WHAT? jakie tabletki? To dlatego ja nic nie pamiętam. Z płaczem wleciałam do pokoju i schowałam twarz w poduszkę. Wiedziałam, że nie unikne spotkania z Jenią, ale przynejmiej będę mogła wykrzyczeć mu co o nim myślę.
Była godzina 22:00 kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Serce stanęło mi w gardle.
-Tina?, co się stało?-siatkarz szybko usiadł koło mnie
-Jeszcze się pytasz?-podniosłam głowę -Naprawdę myślałam, że jesteś inny, ba nawet chciałam ci zaufać, a ty zrobiłeś mi takie świństwo? Po co? Po to żeby pokazać jaki to jesteś super gość i żadna dziewczyna ci nie odmówi. Teraz już wszystko zaczyna mi się układac. Ja w życiu z właśnej woli nie poszłam bym do łóżka z takim facetem jak ty-krzyknęłam
-Tina przepraszam, nie będę cię okłamywał, były te tabletki, był alkohol, nie wiem co mi wtedy odbiło, bardzo mi się spodobałaś, byłaś inne niż wszystkie dziewczyny, kiedy próbowałem cię poderwać to mnie wyśmiałaś, a razem z tobą chłopaki, chciałem im udowodnić, że tylko udajesz taką twardą-tłumaczył
-Jesteś żałosny-skrzywiłam się i zakryłam się kołdrą
-Tina, wiem, że jestem idiotą, ale jeszcze jedno tej nocy my wcale ze sobą nie spaliśmy, przyjechaliśmy do mnie, byłaś tak pijana, że ledwo przekroczyłaś próg i zasnęłaś, już wtedy wiedziałem, że jesteś wyjątkową i nie mogę cię skrzywdzić-Gebernikov położył rękę na moim biodrze
-Zostaw mnie-szepnęłam, a siatkarz posłusznie wykonał moją prośbę.
Te słowa na koniec sprawiły, że cała złość na niego jakby minęła, w tamtej chwili najchętniej zasnęłabym przytulona do jego ramienia. Z drugiej strony zachował się jak egoista.
*Następny dzień*
Dzisiaj wracaliśmy do Francji. Na samą myśl, że za kilka godzin spotkam swojego ojca robiło mi się niedobrze. Przez ten krótki czas spędzony w Polsce, zdążyłam się przyzwyczaić do normalnego funkcjonowania. A zaraz co? Znów powrót do szarej rzeczywistości. Wstałam około godziny 7:00. Spakowałam swoje rzeczy, po czym ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Atomsfera pomiędzy mną a Jenią była napięta, żadne z nas nie odezwało się nawet słowem. W grobowej ciszy minął mi czas oczekiwania na samolot.
Pech chciał, że trafiło mi się miejsce obok Tibo. Szczerze? Już chyba wolałabym Gebernikova.
-Pokłóciłaś się z Jenią?-zapytał przyjmujący
-Słyszałam waszą wczorajszą rozmowę-odparłam
-Mhm, to trochę słabo, bo widzisz Jenia ubzdurał sobie, że ja się w tobie zakochałem, a że jest o ciebie zazdrosny to mnie prowokuje, wczoraj trochę przesadziłem i gdybym wiedział, że aż tak to będziesz przeżywać to nie brnął bym w tą gierkę, tylko powiedział mu prawdę-...Nic nie odpowiedziałam i obróciłam głowę w stronę okna -Przepraszam-usłyszałam głos Rossarda
-Przestań, to nie twoja wina, że Jenia zachował się jak debil-lekko się umiechnęłam, co przyjmujący odwzajemnił
-Swoją drogę onchyba naprawdę cię kocha-rzekł Tibo
-Nie wiem, może, ale co z tego? Cały czas chodziło mu tylko o to, aby udowodnić wam, że prędziej czy później na niego polece-wzruszyłam ramionami
-Cały czas się odwraca i na ciebie patrzy-rzekł przyjmujący
-Niech się patrzy, może to nie na mnie? Sprawdź czy za mną siedzi jakaś ładna dziewczyna-poprosiłam
-Chyba masz racje, niezła laska tam siedzi-oznajmił francuz, no a ja nie wytrzymałam i również się obróciłam. I co zobaczyłam?. Babkę która zajmuje prawie dwa siedzenia, wcinającą chrupki.
-Ha ha ha bardzo jesteś zabawny-uśmiechnęłam się
-No co? Może ja takie lubię
-Dobrze wiedzieć-zaśmiałam się, a cały pokład samolotu odwrócił się w moją stronę. Wzrok Gebernikova na długo zapadnie w mojej pamięci. Patrzył na mnie tak jakby chciał mi powiedzieć 'I widzisz znowu to robisz, znowu przy nim jesteś radosna".
-UPS, może ja już się lepiej zamknę-założyłam słuchawki i przytulona do ramienia siaktrza szybko zasnęłam.
Obudziłam się godzinę przez lądowaniem. A tak bardzo chciałam unikać tego momentu 'spadania w dół'. Po komunutacie pilota, mocno złapałam się ręki Rossarda na co on szeroko się uśmiechnął.
-Sorki nie kontruluje tego-odrzekłam
-Spoko. Pewnie Jenia teraz marzy o tym żeby być na moim miejscu-szepnął mi na ucho
-Nienawidzę cię-powiedziałam po cichu
-Widzę jak cały czas patrzysz w jego kierunku. Daję wam minimum miesiąc i będzie razem-nabijał się przyjmujący
-Nigdy nie będę z takim facetem jak on-zakończyłam dyskusje.
Po około 20 minutach znajdowaliśmy się na płycie lotniska. I znów te francuskie znienawidzone ulicy, przypominające o ojcu.
-Tina, masz jak wrócić?-zapytał trener
-Tak, jakoś sobie poradzę-...tak naprawdę to nie miałam, bo przecież nikt po mnie nie wyjedzie. Była późna godzina i naprawdę bardzo bałam się wracać tymi ciemnymi ulicami, no ale co mi zostało?. Szłam powoli, aby odwlec moment spotkania z tatą. Jak to w ciszy bywa cały czas słyszłam czyjeś kroki podążające za mną. Gdy usłyszałam przeraźliwy szelest, przyspieszyłam, wyjęłam telefon i wybrałam numer do Rossarda.
-Halo, Tibo-szepnęłam
-Co sie się stało czemu tak cicho mówisz?
-Bo widzisz ja nie miałam jak wrócić i idę piszo, tylko, że cały czas ktoś chyba za mną idzie, albo mam zdzidy nie wiem, strasznie się boję-powiedziałam przerażona
-Spokojnie, powiedz gdzie jesteś i cały czas ze mną rozmawiaj, w razie jak by coś się działo to przyjadę-wyjaśniłam swojemu rozmówcy miejsce swojego pobytu i ruszyłam dalej, cały czas z nim rozamawiając.
Całe szczęście szczęśliwie dotarłam do domu, może trochę spanikowałam, ale to było naprawdę dziwne uczucie.
Po przekroczeniu progu, od razu przywitały mnie puste butelki po winie. 'Taaa bardzo za tym tęskniłam'. Zdaje się, że jutro będę miała pełne rękę roboty, żeby ogarnąć ten burdel. Ojecic spał w kuchni, spojrzałam na stolik stojący obok i to co tam zobaczyłam ujęło mnie za serce. Na środku leżało moje zdjęcie z mamą. Do moich oczu napłynęły łzy.
-I po co ty to robisz człowieku? Przecież tego nie chcesz, potrafisz być normalny, gdybyś tylko się bardziej postarał i dał sobie pomóc-powiedziałam przykrywając go kocem.
My naprawdę mielibyśmy szanse na normalnie życie, myślę jednak, że śmierć mamy zmieniła dużo, a przede wszystkim ojca.
Wykończona położyłam się do łóżka, miałam już zasypiać, jednak uniemożliwił mi to dźwięk SMS-a.
       "Przepraszam" -napisał Gebernikov
       "To tylko słowa, one nic nie zmienią ,a szkoda...-odpisałam
       "Wiem, ale może chociaż sprawią, że uda mi się zasnąć"
       "Może..."
       "A i jeszcze jedno, odbierz to jak chcesz, ale ja chyba naprawdę się w tobie zakochałem. I jeżeli to jest tak, że nie możesz przestać o kimś myśleć, uwielbiasz patrzeć na tą osobę, a w szczelności jak się śmieje... Chcesz by to tobie zwieżała się ze swoich obaw, ale przede wszystkim chcesz żeby była szczęśliwa TO WIEDZ, ŻE CIĘ KOCHAM
Nie wiem przez jaki czas gapiłam się na tego sms-a, ale w końcu usnęłam.
--------------
Rozdział 2 ✔
Rozdział 3 pojawi się jak BD 40 wyświetleń

poniedziałek, 29 maja 2017

Rozdział 1

Obudziły mnie promienie słońca. Kiedy otworzyłam oczy nie poznawałam miejsca, w którym się znajduje, nie mówiąc już o tym jak się tutaj znalazłam. Przestraszona szybko się podniosłam i zobaczyłam śpiącego obok mnie Jenie.
-O cholera-złapałam się za głowę, którą chciało mi rozsadzić.
Zabrałam swoje rzeczy i szybko uciekłam do łazienki. Kompletnie nic nie pamiętałam, ale sądząc po moim wyglądzie było grubo.
Kiedy wyszłam już ubrana chciałam jak najszybciej uciec, jednak Jenia już wstał.
-O jesteś chodź, zrobiłem śniadanie-rzekł
-Wiesz dzięki, ale już będę się zbierać-odparłam
-Ale Tina..., stało się coś?-zapytał
-Nie, nie nic ja lece pa-pożegnałam się z siatkarzem i wybiegłam.

Wróciłam do domu, ojciec jeszcze spał, a po całym mieszkaniu walały się butelki.
-Mam dojść-usiadłam przy stole i zaczełam płakać. Dlaczego on mi to robi? Czemu nie chce się zmienić? Kiedyś taki nie był, pamiętam, potrafił być normalny, opiekuńczy. Potrafił przytulić, pocieszyć, a teraz?. Teraz potrafi tylko krzyczeć nawet o najmniejszą głupotę.
-Gdzie byłaś w nocy? Martwiłem się-wszedł do kuchni
-Martwiłeś się? Nie możliwe, ty znasz takie słowo?
-Nie pyskuj-stanął naprzeciwko mnie z podniesioną rękę
-No dalej, uderz, na co czekasz? Wiem, że o niczym innym nie marzysz-krzyknęłam, a on wziął głęboki wdech, po czym sięgnął do lodówki.
-Masz tu kasę, idź kup coś do jedzenia-rzucił monetami na stół, trochę mnie to zdziwiło. Zawsze jak dawał mi pieniądze to tylko na piwo.
Z lepszym humorem zeszłam do pobliskiego sklepu.
-Tina, zaczekaj-usłyszałam za sobą, odwróciłam się, a za mną biegł Jenia
-Tak?-zapytałam
-Zostawiłaś to u mnie-wręczył mi portfel
-Dzięki-uśmiechnęłam się
-Tina coś się stało?, zrobiłem coś nie tak? Rano wyszłaś prawie bez słowa-odrzekł libero
-Nie, tylko zrobiło mi głupio-czułam, jak robię się cała czerwona
-Głupio? Dlaczego?-zapytał
-Nie wiem, boże musisz zadawać takie trudne pytania?-podniosłam ton
-Dobrze, nie denerwuj się tak-Gebernikov przejechał rękę po moim policzku
-Przestań-odsunęłam się
-Przepraszam-zabrał rękę -Gdzie idziesz?-zapytał
-Do sklepu-odrzekłam
-Mogę iść z tobą? Czy się będziesz denerwować?
-Możesz-uśmiechnęłam się
-Nie wiedziałem, że z Ciebie taka złośnica-odrzekł
-A ja, że z ciebie taki playboy-zaśmiałam się
-Taki co? Że ja?, Niemożliwe
-Nie wcale, patrząc na ciebie, to pewnie codziennie sypiasz z innymi dziewczynami, specjalnie zabierasz im portfel, żeby wiedzieć gdzie mieszkają, potem przychodzisz i zawracasz gitarę
-Jesteś pierwszą, która mnie przejrzała-uśmiechnął się -Słuchaj może pójdziemy na kawę?-dodał
-Nie wiem czy mam ochotę-skrzywiłam się
-A ja myślę, że masz, tylko nie masz kasy
-A skąd ty możesz wiedzieć że ja nie mam...-spojrzałam na swój portfel -Nie ładnie tak grzebać w cudzych rzeczach -zdenerwowałam się. Super pomyślałam, przecież ja nie miałam tam nawet grosza, jedynie jakieś paragony zdjęcie rodziców i brata. Ciekawe co sobie o mnie pomyślał?.
-To co idziemy?-zapytał Gebernikov
-No dobra chodź
Po 30 minutach dotarliśmy pod restauracje.
-Jenia, mieliśmy iść na kawę, a nie do restauracji, jeszcze do takiej dro...-przerwał mi
-Boże, ale ty masz problem z tymi pieniędzmi, mi to wogóle nie przeszkadza, że ich nie masz
-Tobie może nie, ale mi jest głupio, więc albo idziemy na zwykłą kawę, albo nie idziemy wcale-odrzekłam
-Dobrze chodź, z tego co wiem tam jest dobra kawiarnia-w końcu doszliśmy do porozumienia i w miłej atmosferze spędziliśmy czas, do momentu, aż nie zadziwił mój telefon.
-Tak, słucham
-Gdzie ty jesteś? Miałaś iść tylko po jedzenie, a nie ma cię od dwóch godzin, wracaj szybko, gościa masz-rzekł ojciec, o dziwno chyba był trzeźwy
-Kogo?
-Philip przyjechał-odprał
-Jak Philip?-zdziwiłam się.
Philip to mój były chłopak, chociaż nie wiem czy można go było kiedykolwiek nazwać moim chłopakiem. Ulubieniec mojego taty, często razem upijali się do nieprzytomności, za co potem obrywałam ja.
-Zaraz będę-rozłączyłam się
-Jenia, ja muszę już iść-odrzekłam
-Dobrze, ale stało się coś, bo jesteś bardzo blada?-zapytał
-Nie, nie-uśmiechnęłam się
-Okej, mam jeszcze do ciebie prośbę, daj mi swój numer-rzekł Gebernikov. Wpisałam cyferki w komórkę Jeni, po czym wyszłam z lokalu.
Z wielkim strachem przekroczyłam próg mieszkania.
-Tina nareszcie jesteś-Philip rzucił się na mnie
-Yyyyy cześć-odpowiedziałam zmieszana
-Nie cieszysz się?
-Nie bardzo
-Stęskinałem się-mój były chłopak objął mnie w tali, a ja poczułam pewnego rodzaju obrzydzenie.
-Ja się nie stęskniłam-odepchnęłam go i pobiegłam do pokoju.
Nigdy nie wybacze mu tego co zrobił mi przez ostatni miesiąc naszej znajomości. To były najgorsze dni w moim życiu, na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Z płaczem położyłam się do łóżka, słyszałam jak ojciec z Philipem właśnie zaczynają swoją imprezę. Jedno było pewne, dzisiaj z pokoju już nie wychodzę.
Około godziny 18:00 zadzwonił telefon.
-Słucham-powiedziałam zapłkanym głosem
-Cześć, wiesz myślałem o tobie i wymyśliłem, że możesz pracować u nas w klubie-rzekł podekscytowany siatkarz
-Taa, co ja tam bym miała robić?
-Pisać chyba umiesz, sprzątać też, pomagałabyś statystyką, utrzymywała porządek po naszych treningach, zawsze jakiś grosz byś miała, a ja mógłbym zabrać cię do restauracji-zaśmiał się
-No nie wiem-westchnęłam
-Tak czułem, że się nie zgodzisz, dlatego schodź na dół
-Co? Po co?-zdziwiłam się
-Czekam na ciebie-oznajmił Jenia
-Ale ja nie mogę-odrzekłam
-Nie możesz, czy nie chcesz? Czekam 5minut i będę chodził i cię szukał
-O boże, dobrze zaraz będę-z niechęcią wstałam i po cichu, tak żeby nikt nie usłyszał wyszłam z domu. Podeszłam do Jeni.
-Jestem-odrzekłam
-Widzę, to co zgadzasz się?-zapytał
-Nie wiem, muszę się zastanowić
-Nad czym? Przecież to idealne rozwiązanie
-Idealne dla mnie, czy dla ciebie?-uśmiechnęłam
-Nie ukrywam, że mogę mieć z tego pewnego rodzaju korzyści-Jenia zbliżył się do mnie -Płakałaś?-zapytał
Uśmiechnęłam się lekko.
-Przed tobą się nic nie ukryje-odrzekłam
-Chodź idziemy-złapał mnie pod rękę -A teraz mów co się stało-odparł
-Wiesz ciężki okres mam ostatnio, tata się źle czuje, nie mam kasy, pracy, jestem w czarnej dupie-wytłumaczyłam
-No to widzisz, ja znalazłem wyjście z twojej sytuacji, zgodź się proszę, bo znaczne krzyczeć-rzekł libero
-Ale ja nie wiem, nie znam się na siatkówce
-Szukamy osoby do takich pierdółek, podpisać, posprzątać, przynieść idealnie się nadajesz-uśmiechnął się
-No dzięki wiesz-udawałam obrażoną
-Co?-zapytał
-Nic, ja już muszę iść
-Zaczekaj, nie odpowiedziałaś mi na pytanie, zgadzasz się czy nie?
-Dobra, niech będzie że się zgadzam ale jak mi się nie będzie podobać to rezygnuje
-Okej, no to jutro o 09:00 po ciebie przyjadę-oznajmił
-Co jak o...
-Lecę pa, do jutra-wysłał mi buziaka, a ja wróciłam do domu. Tata z Philipem już spali, a ja poszłam w ich ślady.

Obudziłam się o godzinie 08:00. Wyszykowałam i czekałam aż przyjedzie Jenia.
-Gdzie się tak odpicowałaś?-zapytał ojciec, który wzraz z Philipem weszli do kuchni
-Do pracy, ktoś musi!-krzyknęłam
-Mówię ci Tinka jak ja się za tobą stęskniłem-mój były podszedł do mnie i zaczął odmacywać. Dobrze, że zadzwonił telefon, bo mocno by oberwał.
-Słucham-mówiąc to wymownie spojrzałam na Philipa.
-Jestem na dole, mam czekać, czy mnie zaprosisz?-zapytał
-Czekaj, będę za 5minut.
Ciekawe jak długo uda mi się ukryć przed nim, że mój tata jest alkoholikiem.
Po 10 minutach byłam na dole.
-Cześć ładnie wyglądasz, chłopaki na pewno cię zaakceptują-przywitałam się
-Jasne, jedźmy już-odrzekłam
Droga na halę minęła nam dojść szybko. Trochę się stresowałam, ale chyba to, że mi nie zależało dodawało mi odwagi.
-Siemka chłopaki, to jest Tina- przedstawił mnie Jenia
-Dobrze, zróbcie rozgrzewkę, a ja zapoznam Tine z jej obowiązkami-odrzekł trener -To tak narazie możesz podpisać butelki i ręczniki numerkami koszulek zawodników, potem posprzątasz piłki i przyjdziesz do nas na odprawę, chłopki cię zaprowadzą i nie stresuj się u nas jest bardzo fajna atmosfera-odrzekł trener
-Dobrze-uśmiechnęłam się i zaczęłam wykonywać swoje obowiązki. Przyglądałam się pracy zawodowków. Widziałam jak zawodnik z numerem 19 uśmiecha się do mnie co odwzajemniałam. Spodobał mi się, nie powiem.
-Rossard-powiedziałam pod nosem jego nazwisko.
Minęła godzina!
-Chłopaki kończymy trening, za 15 minut zapraszam na odprawę, ciebie też Tina-uśmiechnął się trener.
Zebrałam swoje rzeczy i zaczęłam kierować się w stronę korytarza.
-I jak ci się podoba?-zapytał
-Super, zawsze o tym marzyłam wiesz?, żeby podpisywać butelki-odrzekłam śmiejąc się
-No widzisz spełniłem twoje marzenie, a ty spełnisz moje?-zapytał
-Zależy jakie?-podniosłam brwi do góry
-Dasz się zaprosić do restauracji i nie będziesz marudzić-odrzekł
-Zdzwonimy się-oznamiłam wchodząc do sali, gdzie miała odbyć się odprawa. Wszystkie miejsca były zajęte przez tych wielkoludów.
-Jenia mam pytanie, ile to będzie trwało?
-Godzina może dwie, zależy-odrzekł
-Super-szepnęłam
-Może chcesz usiąść?-zapytał zawodnik z 9
-Nie dziękuje, ale wy musicie mieć bardziej wypoczęte nogi-zaśmiałam się
-Thibault Tibo jestem-wyciągnął rękę w moją stronę
-Tina-uśmiechnęłam się
-Ładnie-odrzekł, a ja poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę, po czym wylądowałam na czyjś kolanach
-Co ty robisz?!-krzyknęłam na Gebernikova
-Przecież nie będę siedziała na twoich kolanach-odrzekłam
-Dlaczego?
-Nie sądzisz, że to będzie dziwnie wyglądało?
-Nie, wiesz, w końcu ze sobą spaliśmy-szepnął mi na ucho
-Aha-odprałam i przesiadłam się na miejsce obok Rossarda. Nie wiem dlaczego, ale zdenerwowało mnie to. Co? Że spaliśmy ze sobą, to już jestem jego własnością?. Żebym ja chociaż coś pamiętała z tej nocy, a tu nic totalna dziura.
Po kilku minutach skończyła się odprawa i każdy udał się w swoją stronę.
-Tina, poczekaj!-usłyszałam głos Tibo
-Tak?
-Pójdziemy na kawę?-zapytał
-W sumie... Czemu nie-odrzekłam
Rossard zaprowadził mnie do jakiejś knajpki, gdzie miło spędziliśmy popołudnie.
-O siema Jenia-krzyknął a ja obruciłam się i zobaczyłam siatkarza z jakąś dziewczyną.
-Może się dosiądziecie?-zaproponował
-Pewnie-odpowiedziała blondynka
-Liza jestem -podała mi rękę
-Tina-odpowiedziałam
Dalsza część spotkania nie przebiegła już tak miło. Liza przechwalała się czego to ona nie ma, chociaż tak naprawdę to ona nie miała nic oprócz bogatych rodziców. Typowa dziewczyna jak ja to mówie na szybki numerek. Nie oceniam ludzi po wyglądzie, bo może gdybym sama miała tyle kasy, to bym tak wyglądała, ale ona denerwowała mnie jak nikt inny. Może ze względu na Jenie, który przez godzinę przyglądał się jak grzebie w kawałku ciasta od czasu do czasu się uśmiechając. Zaraz?! A może ja jestem zazdrosna?.
-Dobra słuchajcie, ja się będę zbierać-odrzekłam
-Już?-odezwał się Tibo
-Nom, chce już wrócić do domu
-To cię odwioze-zaproponował przyjmujący
-Nie, ja mam niedaleko przejdę się, no to miło było, do widzenia-uśmiechnęłam się i wyszłam. Wracałam powoli, nigdzie mi się nie śpieszyło, w domu czekał Philip z ojecem, do kompletu z bratem.
Marzyłam o tym, aby móc się komuś zwierzyć, wypłakać.
-Tina, nareszcie cię dogoniłem-oznajmił zdyszany Jenia
-To po co za mną biegłeś?-zapytałam
-Chciełem ci wyjaśnić-odparł libero
-Ale ja nic nie chce wiedzieć, każdy ma swoje życie i swoje tajemnicę-odrzekłam
-Serio? Bo odnosiłem wrażenie, że...-przerwałam mu
-Słuchaj no, ja przyszłam na kawę z Tibo ty z Lizą, co w tym dziwnego? Przecież nie jestem twoją dziewczyną nie?-zaśmiałam się
-Ja w tym nie widzę nic śmiesznego-rzekł Gebernikov
-Nie no ja też-spoważniałam
-Chodź odprowadzę cię-złapał mnie za rękę
-Nie musisz-odrzekłam
-Ale chce, bardzo chce-Gebernikov zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Po czym pocałował, początkowo byłam zaskoczona, ale z czasem zaczęłam pogłębiać pieszczote.
-Albo mam inny pomysł, pojedźmy do mnie-szepnął mi na ucho
-Nie-zaprotestowałam -Ja naprawdę muszę już iść-zamknęłam oczy i wtuliłam się w tors siatkarza. Tak tego chciałam.
-Przepraszam -powiedziałam i zaczęłam biec w stronę domu, z płaczem wbiegłam do pokoju. Kurwa Tina, ty się chyba zakochałaś.
Szybko usnęłam, następnego dnia musiałam iść do pracy, wiedziałam, że spotkam tam Gebernikova. Kiedy zajrzałam w telefon miałam jedną nieodczytną wiadomość.

      To było bardzo miłe, nie mam pojęcia dlaczego uciekałaś ~Jenia

Ubrałam się i wyszłam do pracy. Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy.
-Zgadni kto to?-usłyszałam
-Jenia?! Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Przyjechałem po ciebie-oznajmił
-Nie prosiłam
-Wiem, ale ja sam z siebie, bardzo cię lubię wiesz-stanął naprzeciw mnie
-Ja też Cię lubię-odrzekłam
-Tak? No to mam propozycję, dzisiaj po treningu pojedziemy do mnie i przy okazji lepiej się poznany co ty na to?
-Nie wiem co masz na myśli mówiąc lepiej się poznamy-podniosłam brwi do góry
-Na pewno nie to co ty, zboczuchu-zaśmiał się i ruszyliśmy na halę.
*2 godziny później*
Skończyłam pracę i razem z Jenią udałam się do jego mieszkania. Przy progu przywitał nas jego pies. Nawet nie pamiętałam, żeby on był tam tej nocy.
-Usiadź sobie, a ja zrobię herbatę-rzekł libero
-Okej-uśmiechnęłam się i wzięłam na kolana małego kundelka
-Proszę-wreczył mi kubek
-Dziękuje
-No to teraz powiedz mi coś o sobie-odrzekł siadając naprzeciwko mnie
-Wolę żebyś zadawał mi pytania-oznajmiłam
-Okej, no to masz rodzeństwo?-zapytał
-Tak, mam starszego brata
-Wspominałaś, że twój tata jest chory, na co?
-Yyyyy na cukrzyce-skłamałam, wstydziłam się przyznać, że jest uzależniony od alkoholu
-Masz chłopaka?
-Gdybym miała to nie siedziałabym tutaj z tobą
-A mama? Czym zajmuje się twoja mama?
-Moja mama nie żyje-opuściłam głowę
-Przepraszam, mogłem nie pytać-objął mnie ramieniem
-Nic się nie stało-odrzekłam wtulona w siatkarza.
-Zastanawiam się nad jednym...-zaczęłam
-Nad czym?
-Dlaczego nic nie pamiętam z tamtej nocy, którą spędziłam z tobą
-Naprawdę nic? To może ci przypomne?-siatkarz zaczął mnie całować, co oczywiście odwzajemniłam. Przerwał kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do mieszkania, jak się okazało była to jakaś dziewczyna, która na nasz widok z płaczem wybiegła.
-Jenia, kto to był?-zapytałam
-Nieważne-odrzekł i dalej mnie całował
-Ważne! To twoja dziewczyna?
-Teraz już chyba była-uśmiechnął się
-Przepraszam cię, ale ja nie mogę-odsunęłam się -Każdą dziewczynę tak traktujesz? Może ona cię naprawdę kochała, a ty jeszcze śmiejesz się z tego że ją zdradzasz, mówiłam, że z ciebie typowy playboy-zaczęłam szykować się do wyjścia
-Przesadzasz naprawdę-odparł
-Nie chce być koleją twoją dziewczyną do bzykania
-Ale ja nie chce żebyś nią była, naprawdę - spojrzał mi w oczy
-Ciekawa jestem czy do tamtej dziewczyny też tak mówiłeś?-odrzekłam i wybiegłam z jego mieszkania.
Miał być piękny wieczór, a wyszła totalna dupa.

*Kilka dni późnej*
Nie utrzymywałam kontaktu z Jenią, od tamtego zajścia, za to pogłębiły się moje stosunki z Rossardem. Bardzo go polubiłam, czułem że jest inny, nie chodziło mu tylko o to, aby zaciągnąć mnie do łóżka. Dzisiaj wyjeżdżaliśmy na turniej do Polski. Wszyscy mówili, że jest tam świetna atmosfera, a mnie przerażał fakt lotu samolotem. Nigdy nie leciałam i strasznie się bałam. Miałam tylko nadzieję, że będę miała miejsce obok Tibo. Niestety miejsce obok mnie zajął Gebernikov. Kiedy ruszyliśmy na pas startowy, poczułam jak z przerażenia pocą mi się ręce.
-Z czego się śmiejesz?-spytałam Jenie
-Nigdy nie leciałaś samolotem?
-Nie miałam takiej potrzeby-odpowiedziałam -O Jezus-szepnęłam kiedy wybiliśmy się w górę, a Jenia złapał mnie za rękę, którą szybko zabrałam.
-Przestań się na mnie gniewać, przecież ja nic nie zrobiłem -Mało tego załatwiłem nam wspólny pokój, więc nie masz wyjścia musisz się ze mną pogodzić-zaśmiał się Gebernikov
-No chyba sobie żartujesz-odrzekłam
-Dlaczego? Chce ci przypomnieć tamtą noc
-Ale ja nie chce, zadzwoń sobie do innej dziwaczny, takich jak ja masz pewnie na pęczki-uśmiechnęłam się i włożyłam słuchawki. Gebernikov coś tam jeszcze mówił pod nosem, ale nie słyszałam.
Chciałam jak najszybciej wylądować. Przerażał mnie jedynie fakt mieszkania w jednym pokoju z Jenią.
Po godzinie odezwał się do mnie Gebernikov
-Tina, będziemy lądować awaryjnie-oznamił
-Co? Ale jak co się stało?-powiedziałam z przerażeniem, a Jenia zaczął się śmiać
-Głupi jesteś, to nie było śmieszne, ja się bałam
-Ze mną się nie musisz niczego bać-objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Co jak co, ale u niego czułam się bardzo bezpiecznie. Nawet nie wiem kiedy zasęłam. Obudził mnie komunikat o lądowaniu. Jenia także spał oparty o moją głowę. Musiało to słodko wyglądać.
Z trudem wysiadłam z samolotu.
-Wszyscy są?-zapytał trener
-Zakochańce są to wszyscy są-rzekł Kevin i wszyscy spojrzeli na nas.
-Jakie zakochańce?-skrzywiłam się
-Tak słodko spaliście, aż wam zdjęcie zrobiliśmy-odprał Le Goff pokazując nam fotografie
-O Boże, dobra chodź Jenia, a i jeszcze jedno jak to zdjęcie pojawi się w sieci to nie daruje-krzyknęłam i razem z Jenią poszliśmy do naszego pokoju.
Był piękny, nigdy w takim nie byłam, wszystko tak lśniło, że bałam się cokolwiek dotknąć.
-Ejjj no miało być jedno łóżku-skrzywił się Gebernikov
-Hahahah, marzenie twoje
-Zawsze możemy złączyć-usiadł koło mnie
-Nie ma takiej opcji kochany, ono jest moje, rozumiesz MOJE
-W sumie nie jest takie małe, mi by miejsca starczyło-siatkarz poruszył zabawnie brwiami.
Chwilę siedzieliśmy naprzeciwko siebie.
-Powiesz mi dlaczego taka jesteś?-zapytał francuski libero
-Jaka?
-Udajesz, że ci nie zależy, a tak naprawdę jesteś o mnie zazdrosna-odrzekł chłopak
-Ja po prostu nie chce się do nikogo przywiązywać, za dużo razy cierpiałam, płakałam przez innego człowieka. Życie nauczyło mnie tego, że nie warto ufać-spósciłam wzrok
-Szkoda wiesz, bo ja bym bardzo chciał żebyś mi zaufała-Gebernikov złapał mnie za rękę, jedank ja szybko ją zabrałam i stanęłam przodem do okna.
-Co się stało?-zapytał Jenia
-Nic, jestem zmęczona chciałabym się położyć-odparłam
-No to kładź się-klępnął ręką miejce obok siebie
-Idź na swoje łóżko
-Ale...-chciał coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałam
-Dobra, okej to ja idę na twoje-odrzekłam. Przykryłam się kołdrą i szybko zasnęłam.

Rano obudził mnie huk zamykających się drzwi, kiedy otworzyłam oczy Jeni już nie było a wskazówki zegara wskazywały godzinę 09:00. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na śniadanie. Dziwnie się czułam tłum dwu metrowych facetów i ja ledwo 180cm. Uśmiechnęłam się w stronę Tibo, a po chwili zajęłam miejsce obok niego.
-Jak tam?-zapytał przyjmujący
-Spoko, a ty jak się czujesz? Wygracie dzisiaj?-zpaytałam
-No pewnie-odrzekł Rossard, a ja zaczęłam się śmiać, sama nie wiem z czego.
-Tibo, gdzie jest Jenia?-zapytałam
-Nie wiem, przyszła jakaś laska i gdzieś z nią poszedł-oznajmił francus
-Aha-udawałam obojętną, choć nie byłam.
Po 15 minutach Gebernikov rzeczywiście wrócił z dojść ładną dziewczyną na stołówkę. Wymieniliśmy spojrzenia, po czym libero wzraz z Olgą, jak udało mi dowiedzieć zajęli miejsca obok nas. Naprawdę nude było słuchanie jakie to ona miała przygody.
-Tibo, idziemy się przejść?-zaproponowałam
-Pewnie-Rossard wstał od stołu i razem wyszyliśmy przed holtel.
-Nareszcie nie muszę jej słuchać-wzięłam głęboki wdech
-Aaaa zazdrosna jesteś-zaśmiał się Tibo
-Nie no ty też?!, nie jestem zazdrodnsa, po prostu nie trawie takich dziewczyn i tyle, a wy wszyscy że zazdrosna, jeszcze o Jenie no śmieszne naprawdę-nie mogłam przestać gadać
-Okej, chodź idziemy się przejść-w dobrych humorach spacerowaliśmy po pobliskim parku. Z nim czułam się inaczej niż z Jenią, może nawet trochę lepiej. Wiedziałam, że mogę mu powiedzieć wszystko i zostawi to tylko dla siebie.
-Tina, ty i Gebernikov jesteście razem?
-Nie no co ty-zaprzeczyłam
-A spali...-wiedziałam o co mu chodzi
-Tak spaliśmy się ze sobą, tylko-usiadłam na ławce
-Tylko co?
-Ja nic nie pamiętam, wiem że była imepraza, tańce, alkohol, ale co było w nocy to nie pamiętam-uśmiechnęłam się niepewnie
-Czyli tak do końca nie wiesz czy z nim spałaś
-No nie, a co ty tak się dopytujesz? Zazdrosny jesteś?-zaczęłam się śmiać
-Ja? Nieee o kogo?-siatkarz również się zaśmiał, a ja odruchowo przytuliłam się do jego ramienia. Cisza, spokuj, śpiew ptaków, obok Tibo, no jestem w raju.

*Perspektywa Jeni*

Siedziałem sam w pokoju i myślałem o Tinie, co takiego się stało w jej życiu, że nie chce mi zaufać, a może to ja robię coś nie tak?. Może powinien pokazać jej, że mi na niej zależy, bo zależy. Z rozmyśleń wyrwał mnie fakt, że Tina nie wróciła jeszcze ze spaceru. Zajrzałem do pokoju Rossarda, jego również nie było, więc postanowiłem przejść się do parku i zobaczyć jak się bawią. Długo nigdzie ich nie widziałem dopiero śmiach Tiny pozwił mi ich zobaczyć. Siedzieli razem na ławce, ona przytulona do jego torsu, on obejmujący ją ramieniem i jej uśmiech, uśmiech którego przy mnie nie ukazuje. Wyglądali jak para zakochanych. Zasmucony wróciłem do hotelu i zacząłem szykować się na mecz z Serbią.

---------------
Jedynka ✔
Dwójka pojawi się jak BD 40 wyświetleń XD
Zachęcam do czytania następnych rozdziałów.
Pozdrawiam 😘

Prolog

     Krótki wstęp

Blog będzie opowieścią o 20-letniej Tinie i kilku reprezentantach Francji. W rolach głównych Jenia Gebernikov i Thibault Rossard. Także zapraszam do czytania i mam nadziej, że was zachęce 😊.

Prolog

Ojciec alkoholik, brat narkoman, a matka zmarła, gdy miałaś 17 lat. Ktoś mógłby pomyśleć Biedna dziewczyna, ale ja mimo wszystko kocham to swoje życie, swoją niezależność, wolność. Wiele razy miałam dojść, ciągłych awantur, interwencji policji,  wyzywania mnie na ulicy, i wtedy największą motywacją było dla mnie to, żeby nie stoczyć się tak jak moi rodzice, mieć lepsze życie, coś w nim osiągnąć, w końcu jak inni mogą, to czemu ja nie?. Pieniądze? To rzecz nabyta, nie miałam ich za dużo? Bo skąd? Jak się nie pracuje to się nie ma, proste.

*Jeden z lipcowych dni *

Bywały momenty, że otwierając lodówkę widziałam tylko kilka butelek piwa, tak było teraz.
-Jak zwykle nie ma co jeść wszystko, przechlałeś-krzyknęłam do ojca, który siedział prawie nieprzytomny
-Mówiłem ci, jak się nie podoba to tam są drzwi, nie jesteś mi do niczego pogrzebana
-Gdyby nie ja, to nie miał byś za co pić-odrzekłam
-Nie rozśmieszaj mnie-wybełkotał
-Gdzie są jakieś pieniądze? Chciałam sobie kupić coś na śniadanie-zapytałam
-Nie ma skończyły się, idź do pracy, to będziesz miała-skwintował
-Świetnie-powiedziałam pod nosem i wyszłam z domu. Co zamierzałam teraz zrobić? Najchętniej rzuciłabym się pod pociąg. Jednak w takich sytuacjach zostawało mi jedno wyjście, a mianowicie żebranie, nienawidziłam tego robić,nienawidziłam zniżać się do poziomu żuli spod monopolowego, ale co mi zostało?.
Zapłakana wyleciałam z bloku.
-Przepraszam-rzekłam czując, że kogoś szturchnęłam
-Uważaj trochę-usłyszałam
-Przecież powiedziałam przepraszam-podniosłam ton i spojrzałam na grupkę mężczyzn która stała obok, gdy zobaczyli moją zapłakaną twarz nie kryli zdziwienia.
-Wszystko okej?-zapytał jeden z nich
-Jak widać-odrzekłam
-Grubsza sprawa-uśmiechnął się bardzo wysoki blondyn
-To co idziemy się napić?-zaproponował chłopak
-Yyyy sorki ale obecnie nie mam za co-skrzywiłam się
-Spokojnie my stawiamy
-A jak tak to okej-uśmiechnęłam się, wow chyba pierwszy raz od jakiegoś miesiąca. Chłopaki nie wyglądali na niebezpiecznych, a wręcz przeciwnie byli bardzo mili, dlatego tak szybko się zgodziłam.
-Jenia jestem, tak wogóle-brunet wyciągnął rękę z moim kierunku
-A ja Kevin-dodał jego towarzysz
-Tina-uścisnęłam im dłoń
-Serio nas nie kojarzysz? Ja myślałem, że jesteśmy dojść znani w tych rejonach
-No sorki, ale nie-uśmiechnęłam się
-No nic, trudno-ruszyłam do klubu.
*
Spędziłam super noc, odreagowałam,  wybawiłam się jak nigdy i nie wydałam nawet grosza. ŻYĆ NIE UMIERAĆ.
Z tego co pamiętam to film szybko mi się urwał.

--------
Także taki prolog, pierwszy rozdział  pojawi się jak liczba wyświetleń osiągnie 30 Xd.

środa, 22 marca 2017

Rozdział 3

Obudziły mnie krople deszczu obijające się o szybę. Przetarłam oczy, nie zobaczyłam już pięknie ozdobionych ścian, Jeni leżącego obok, za to uslyszłam stukot butelek. Z niechęcią wstałam z łóżka i udałam się do kuchni.
-Cześć tato-powiedziałam
-Nie było cię jakiś tydzień, nie miał kto w domu posprzątać, masz ty chociaż jakieś pieniądze?-zapytał ojciec
-...Też się cieszę, że cię widzę-odrzekłam
-Dobra, dobra weź się za jakąś robotę
-Nie martw się ojcze, jakoś sobie poradze-otworzyłam lodówkę, w której oczywiście nic nie było. Całe szczęście miałam trochę zaoszczędzonych pieniędzy, więc ubrałam się i wyszłam do supermarketu.
-Tina, zaczekaj-uslyszałam głos Jeni
-Czy teraz codziennie będziesz siedział pod moją klatką?-zapytałam
-Przeczytałaś mojego SMS-a?
-Tak
-I co?
-Nic Jenia, ja nie potrafiłabym być z takim chłopakiem jak ty, zresztą ja chyba nie potrafię teraz być z nikim. Przepraszam cię, ale się śpiesze-wyminęłam go i poszłam do sklepu.

*Kilka godzin później*
Wyczerpana po posprzataniu całego mieszkania marzyłam tylko o tym żeby odpocząć, jednak uniemożliwił mi to telefon od Rossarda, który nalegał , abym przyjechała do niego, bo robi imprezę. Tak ładnie prosił, że w końcu uległam. Zajżałam do szafy szukając czegoś do ubrania. Oczywiście nic nie znalazłam. Tak jak już wcześniej wspominałam nie lubiłam chodzić w sukienkach. Ale może czas to zmienić?. Miałam jeszcze 3 godziny do wyjścia, więc postanowiłam pojechać do galerii.
Boże kcohany, czy ja wogóle kiedy kolwiek byłam w galerii? Pieniądze chyba naprawdę zmieniają ludzi.
Chodziłam po tych wszystkich sklepach, tyle rzeczy mi się podobało, że najchętniej kupiłabym wszystkie. Powoli zaczynałam rozumieć te wszystkie 'galerianki'. Po kilku ładnych godzinach w końcu zdecydowałam się na 'tą jedyną'.

Minęła godzina 18:00, zajechałam pod mieszkanie Tibo. Strasznie dziwnie się czułam, jak nie ja, dziewczyna 'z ulicy' wiecznie chodząca w dresach, teraz odpicowana jak lalka Barbie.
-Cześć-uśmiechnęłam się do Rossarda, który otworzył drzwi -Nic nie powiesz? Będziemy tak tutaj stać?-siaktrz najwyraźniej zaniemówił
-Yyyy, wejdź, pięknie wyglądasz-odrzekł przyjmujący
-No widzisz jak kasa zmienia człowieka
-Zapomniałem dodać, że pięknie jak zawsze
-Dobra,dobra

*Perspektywa Jeni*

Z niechęchecią poszedłem na imprezę do Rossarda, właściwie to gdyby nie fakt że będzie tam Tina, to wogóle bym tutaj nie  przyszedł.

-Co to się stało, że Jenia przyszedł sam na imprezę?-zaśmiał się Le Roux
-Weź się odczep-rzuciłem w jego stronę i poszedłem do kuchni, gdzie była Tina. Wyglądała ślicznie, inaczej niż zwykle. Odwróciła się w moją stronę, spojrzała chłodnym wzrokiem i zajęła miejsce obok Rossarda. Widać było że mają ze sobą dobry kontakt. Zazdrościłem mu tego, cholernie zazdrościłem.
Nie mogłem dalej tak siedzieć i bezczynnie na nią patrzeć.
-Tina, możemy porozmawiać?-podeszłem do niej
-A jak powiem "nie", to dasz mi spokój?-zapytała
-Nie
-No to siadaj-odrzekła
-Chciałem ci to wszysko wytłumaczyć-zacząłem
-Jenia daj spokój ja wszysko wiem, ty wcale nie chciałeś mnie przelecieć, nie dodałeś mi tabletek do drinka, i wogóle nic nie chciałeś-wzruszyła ramionami
-Przestań, nie chce, żeby pomiędzy nami była taka atmosfera, nie możemy się chociaż przyjaźnić?
-Przyjaźnić? Chyba żartujesz-wymownie się zaśmiała
-No dobra to kolegować
-Nie wiem zastanowie się-odrzekła, po czym wyszła na taras.
Nie wiem co się ze mną wtedy działo, ale jedyne o czym marzyłem, to o tym, żeby ją przytulić.
Kątem oka zauważyłem jak Tibo obejmuję Tine, spojrzał na mnie wymownie mówiąc coś pod nosem. Wróciłem do stołu, wziąłem kieliszek i nalałem bezbarwnego płynu. Jedyne na co miałem ochotę to zachlać się na śmierć. Jeden kieliszek, drugi, trzeci... Przy dziewiątym poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Stary co ty wyprawiasz?-zapytał Rossard -Myślisz, że jak się upijesz, to ona ci wybaczy?-dodał
-Nie wiem, ona nie chce mnie znać, jestem idiotą, skończonym idiotą-odrzekłem biorąc do ust kolejny kieliszek
-Daj jej trochę czasu i zostaw to już. Chodź odwioze cię do domu, żebyś nie miał problemów-...wstałem... Ledwo trzymałem się na nogach, ale dałem radę dojść do drzwi. Z pomocą przyjmującego znalazłem się w jego aucie.

*Perspektywa Rossarda*

Przyznam, że widziałem już wiele dziewczyn Jeni, ale żeby przez którąś się upił?.
-Stary, możesz mi mi coś obiecać?-wyjąkał libero
-Co?-zapytałem
-Obie...obiecaj mi, że nie zabierzesz mi Tiny-powiedział
-Dobrze stary, obiecuje-uśmiechnąłem się sam do siebie
-Ale ty sie się nie śmiej, bo ja mówię poważnie-pogroził mi palcem. Chyba nie muszę mówić, że wyglądał komicznie.
Odprowadziłem go do domu i wróciłem do siebie, gdzie impreza trwała w najlepsze chyba nikt nie zauważył mojej nieobecności, no nikt oprócz Tiny.
-Gdzie byłeś? Gdzie jest Jenia?-spytała
-Jak by ci to powiedzieć... Trochę odopłynął-oznajmiłem
-Co? To pewnie przeze mnie, mogłam z nim pogadać-skrzywiła się
-No przestań, przecież to nie twoja wina
-Tibo odwieziesz mnie do domu? -zapytała
-No pewnie
Tina zabrała swoje rzeczy i razem udaliśmy się w kierunku jej mieszkania. Dziewczyna przez całą drogę nic nie mówiła, tylko bez celu patrzyła się w okno. Gebernikov nie był jej obojętny, byłem tego pewny.
-Mogę się ciebie coś zapytać?-przerwałem ciszę
-Nom, jak znam życie to pewnie o Jenie
-Ja wiem, że on jest jaki jest, możesz mi wierzyć lub nie, on naprawdę tego żałuje  i jego dzisiejsze zachowanie było tego najlepszym dowodem
-Serio? Myślałam, że nie będziesz stawał w jego obronie
-Dlaczego?-spytałem
-Domyśl się-skrzywiła się Tina, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie
-Wiesz no, jesteś ładna, fajna i jak już sobie szczerze rozmawimy, to na początku trochę Jeni zazdrościłem, ale teraz widzę jak wy na siebie patrzycie, jak was do siebie ciągnie. Coś mu obiecałem i muszę dotrzymać słowa-odrzekłem zajeżdzając pod blok dziewczyny.

*Perspektywa Tiny*

-Coś mu obiecałem i muszę dotrzymać słowa-usłyszałam, ale nie byłam wstanie dłużej się nad tym zastawiać, bo moją uwagę przykuł widok kłócącego się mojego ojca z Philipem. No to teraz już po mnie, cała prawda wyjdzie na jaw.
-Super-szepnęłam
-Co jest? Znasz tego menela?-zapytał Tibo, a do moich oczu napłynęły łzy. Tego menela, zabolało. Nie mogłam dużej tego ukrywać.
-Tak Tibo, to jest mój ojciec-spósciłam głowę
-Co? Przecież mówiłaś, że on jest chory-na twarzy siatkarza można było dostrzec rozczarowanie
-Myślisz, że łatwo jest mówić, że ma się ojca alkoholika? Co? Miałam wejść na hale i ogłosić "Cześć jestem Tina i  mój tata jest piajakiem"?-krzyknęłam
-No nie-Rossard złapał mnie za rękę
-Chcesz jechać do mnie?-zapytał
-Jak mogę-spojrzałam na niego
-No to jedziemy-odpalił ponowie auto.
Było mi strasznie wstyd przed Rossardem, przecież to nie moja wina że mam takiego ojca.
-Kim był ten drugi chłopak?-mogłam się spodziewać tego pytania -Tylko już nie kłam-dodał. Wzięłam głęboki wdech.
-To mój były, Philip-odrzekłam
-On z wami mieszka?
-No tak wyszło, Tibo możemy o tym nie rozmawiać?
-To przez niego nie chcesz być z Jenią? Kochasz go?
-Skończ, albo się zatrzymaj-krzyknęłam. Ku mojemu zdziwieniu przyjmujący zatrzymał pojazd, on jest dziwny.
-No na co czekasz? Wysiądź i idź tam-powiedział Rossard.
Nie miałam najmniejszej ochoty tam wracać, ale jeszcze bardziej nie chciałam rozmawiać na temat Philippa, dlatego wysiadałam z auta.

Szłam w kieruku domu ciemnymi ulicami. Miałam żal do Rossarda o to, że nie uszanował mojego zdania. Poryczałam się jak małe dziecko. Czemu nic mi w życiu nie wychodzi? Inni są szczęśliwi, mają kochającą rodzinę, a ja? Niby się do tego przyzwyczaiłam, ale często zastawiam się dlaczego ja? A nie moja sąsiadka. Wiem głupie.

-I co idiotko? Myślałaś, że cię tak tutaj zostawie-usłyszałam głos przyjmującego
-Nie zdziwiłabym się, w końcu moje życie to jedna wielka porażka
-Co ty pieprzysz?-siaktrza zamknął mnie w swoim uścisku
-Wracamy do mnie?-zapytał
-Ja nie chce rozmawiać o Philipie, ten okres, kiedy z nim chodziłam to jeden z najgorszych w moim życiu, to przez niego mam taki wstręt do facetów-lekko się uśmiechnęłam
-Dobrze obiecuje, że więcej o to nie zapytam-wytarł łzy z mojego policzka
-No i nie mów nic Jeni-dodałam
-Pfff okej, a powiesz mu kiedyś o ojcu?
-Kiedyś na pewno-odrzekłam
-Czyli mu wybaczysz?-spytał Tibo
-Wszysko zależy od niego-zakończyłam temat i razem z Francuzem wróciłam do jego mieszkania, gdzie po imperezie nie było śladu.
-Jak ty to zrobiłeś?-zapytałam
-Mam swoje sposoby-odrzekł -Chcesz coś do jedzenia?
-Nie dzięki, a gdzie jest łazienka? Chciałam się ogarnąć
-Tam-wskazał ręką na białe drzwi
-Masz jakąś bluzę, albo coś? Bo nie mam piżamy-uśmiechnęłam się
-Poczekaj-Rassard po kilku minutach wrócił ze swoją meczową koszulką
-Masz-rzucił mi ją na twarz.

Po 20 minutach wróciłam do kuchni.
-Dlaczego się tak patrzysz?-zpaytałam Rossarda, który stał z otwartą buzią, trzymając w dłoni kanapkę.
-Aaaa okej, pierwszy raz widzisz mnie nomakeup-zaśmiałam się
-Fajnie wyglądasz, Jenia może mi zazdrość-odparł Thibault
-Wiesz nie chce cię martwić, ale Gebernikov mnie już widział w takim stanie-zaśmiałam się
-No tak-walnął się w czoło
-Może obejrzymy jakiś film?-zapytałam
-Pewnie-usiedliśmy na kanapie szukając czegoś sensownego w telewizji. Bezsensownie "skakaliśmy po kanałach".
Przytuliłam się do ramienia siatkrza, nie wiem co się stało, ale naszło mnie na zwierzenia. Chyba poczułam, że mogę mu zaufać, że jest inny, szczery.
-Z Philipem poznał mnie mój tata, tylko, że wtedy jeszcze nie pił-zaczęłam 
-Dlaczego twój tata zaczął pić?-zapytał
-Zawsze zadajesz tyle pytań? Powinieneś zostać dziennikarzem-wyrwałam z kontekstu
-Dobra już się nie odzywam, kontynuuj-uśmiechnęłam się
-Wszystko zaczęło się od śmieci mamy, był, cała nasza rodzina była od niej zależna, to ona utrzymywała nasz dom, kiedy umarła ojciec się załamał, sięgnął po butelkę i potem jakoś poszło, a Philip mu toważyszył, traktował go jak syna. Potem już nie było ratunku, każde pieniędze wydawał na alkohol. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze mój brat, który wpadł w złe towarzystwo, narkotyki i te sprawy, zosatałam skazana tylko na siebie, dlatego czasami już nie daje rady, chciałabym, aby tata jeszcze kiedyś mnie przytulił i powiedział, że wszysko będzie dobrze-ścisnęło mi gardło -Z Philipem byłam 3 lata, pierwszy rok był cudowny, ale z każdym kolejnym, było coraz gorzej
-Bił cię?-zapytał chłopak
-Nie raz, potem przepraszał, a dzień później znowu to samo, pewnego razu przesadził, posunął się o krok za daleko-rozpłakałam się
-Nie kończ-Tibo mocno mnie przytulił gładząc po własach
-Zaufałam ci i mam nadzieje, że to co teraz ci mówię, zostanie między nami-spojrzałam na niego, w jego spojrzeniu, można było dostrzec skruchę.
-Oczywiście-powiedział, a ja zaraz potem usnęłam.

*Następny dzień*

Była godzina 09:00 kiedy otworzyłam oczy. Na początku nie poznawałam miejsca w którym się znajduje, dopiero po chwili przyponiałam sobie, że jestem w mieszkaniu Rossarda. Strasznie bolały mnie plecy i głowa, a przede mną zapowiadał się ciężki dzień w pracy.
-O wstałaś-przywitał mnie Tibo
-Nom, słuchaj muszę jechać do domu, bo nie mam w co się ubrać, zawieziesz mnie?-spytałam
-No pewnie mogę nawet z tobą wejść jak chcesz-zaproponował
-Nie dzięki, porazde sobie, już nie raz sobie radziłam-póściłam mu oczo, na co zaśmiał się.
Ubrałam wczorajszą sukienkę i po 20 minutach znajdowałam się w samochodzie przyjmującego
-Mam pytanie, dlaczego nie wyprowadzisz się od ojca?-zapytał sikatrz
-Nie mam kasy-odrzekłam
-Zawsze możesz wprowadzić się do mnie
-Zwariowałeś? Po drugie to jest jedank mój ojciec, jak bym go zostawiła to stoczyłby się jeszcze niżej
-To da się niżej?-nic nie odpowiedziałam, odwróciłam głowę w stronę szyby i całą drogę przejechaliśmy w ciszy.

-Pa-rzuciłam trzaskając drzwiami
-Tina, przepraszam nie chciałem cię urazić-krzyknął, w odpowiedzi pomachałam mu ręką. Lubiłam go nawet bardzo, ale czasami za bardzo wracał się w moje sprawy i chyba nie rozmumiał, że nie każdy ma poukładane życie.

Wyszłam do domu, śmierdziało w nim jak nie wiem. Po drodze minęłam górę butelek i dotarałam do chyba najbardziej schludengo miejsca w tym domu.
Zaczęłam się przebierać kiedy poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach.
-Nic się nie zmieniłaś-usłyszałam głos Philipa, chciałam zacząć krzyczeć, gdy zaczął obmacywać moje ciało
-Przestań!
-Ciiiiii-rzucił mnie na łożko zakrywając usta.
-Bądź grzeczna, przecież nie zrobię ci krzywdy, nie pamiętasz jak było nam razem dobrze?-mówiąc to ściągał ze mnie ostanie ubrania.
Nie miałam siły się bronić, wiedziałam, że może to tylko pogorszyć sytuacje. Nie chciałam tego, bardzo tego nie chciałam. Marzyłam o tym, aby ktoś wszedł do pokoju, zabrał mnie stąd, ale niestety tak się nie stało.

*Kilka godzin później*

Obidziłam się ze łzami w oczach. Musiałam szybko się ogarnąć i pójść do pracy, chociaż po ostatnim zdarzeniu nie miałam na to żadnej ochoty. Wiedziałam, że Rossard wyczuje, że coś jest nie tak, a do tego wszystkiego spotkam jeszcze Jenie.

O godzinie 17:00 byłam pod halą.
-Buuu-zaskoczył mnie Le Roux
-Hejka-odrzekłam udając uśmiechniętą
-Wszystko okej, wyglądasz jakbyś...-przerwałam mu
-Tak wiem jakbym płakała, nie obraź się, ale nie wtrącaj nosa w nie swoje sprawy, każdy ma swoje problemy-wyminęłam środkowego i szybkim krokiem poszłam na stanowisko swojego pracy.
Nic ciekawego się nie działo, ciągle wklepywanie danych w komputer, nie należy do interesujących zajęć.
Po skończonym treningu wszyscy poszli na odprawę, zajęłam miejce obok Jeni, którego wzrok cały czas czułam na sobie.
-Tibo, tutaj jest wolne-zawołałam i poklepałam siedzenie obok mnie, które po chwili zajął Rossard.
-Długo to będzie trwało?-zapytałam
-Dwie, trzy godziny-odprał chłopak
-Co? Przecież ja tutaj usne-oparłam się o ramie przyjmującego. Widziałam jak Gebernikov przewrócił oczami po czym przesiadł w inne miejce.
-Porozawiaj z nim, widziałaś jaki był przybity na treningu, myślisz, że zachowywał by się tak gdybyś była mu obojętna?.
-Nie wiem, ale boje się, że znowu będzie tak samo
-Nie będzie, jak nie chcesz tego zrobić dla siebie to zrób to dla mnie, bo on naprawę jest nie do zniesinia-żalił się siaktrz
-Okej porozmawiam z nim-głęboko westchęłam. Po chwili zaczął się dwu godzinny wykład. Nie mogłam się na nim skupić, ponieważ cały czas ukaładałam w głowie regułkę jaką powiem Jeni.

-Dziękuję, do zobaczenia za tydzień-usłyszałam. Z trudem wstałam z krzesła. Wzrokiem zaczęłam szukać libero, kiedy w końcu go ujażałam podeszłam do niego.
-Cześć, pogadamy?-zapytałam
-Pewnie, poczekaj na mnie ja będę za 5 minut-chłopak szybko gdzieś pobiegł, a ja usiadłam na ławce. Gebernikov wrócił po 10 minutach.
-Już jestem, musiałem coś załatwić, to co idziemy na kawę?
-A nie możemy na spacer?
-Możemy to chodź.
Początek rozmowy wogóle się nie kleił, gadaliśmy o ogólnych sprawach związanych z reprezentacją. Żadne z nas nie chciało poruszać tematu ostatnich wydarzeń. I kiedy wreszcie chciałam się przełamać, podbiegły do nas 3 dziewczyny.
-Jenia? Nie no nic się nie zmieniłeś-zaczęły się śmiać
-Jennifer, Paula, Karola, ile my się czasu nie widzieliśmy-siatkarz przywitał się ze wszystkimi
-Boże kochany, pamiętam jak w czasie studiów byliśmy nie rozłączni-rozmarzyła się najwyższa z obecnych dziewczyn. Nieswojo się uczułam. One tak ładnie wyglądały, wszysko markowe, włosy jakby przed chwilą wyszły od fryzjera, uśmiechnięte od ucha do ucha. A ja co? Szara myszka. Musiałam jak najszybciej się stamtąd zmyć.
-Jenia, ja idę, pogadamy kiedy indziej-powiedziałam po cichu
-Nie Tina!, porozmawiamy teraz-złapał mnie za rękę, dojść mocno ściskając
-Przepszaszam was dziewczyny, ale mamy kilka ważnych spraw do omówienia, także...-odrzekł w stronę trzech dziewczyn
- Jasne, w takim razie do zobacznia-pożegnały się i wreszcie zostałam z Jenią sam na sam.
-Chciałam z tobą porozmawiać, bo...-i nagle siatkarz przerwał mi pocałunkiem
-Najpierw ja-oznajmił patrząc mi w oczy -Bardzo mi na tobie zależy, jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny, które spotykam, może zabrzmi to dojść szczeniacko, ale trudno, ja po prostu szaleje na twoim punkcie, nie mogę przestać o tobie myśleć, niby się wogóle nie znamy, a ja mam wrażenie, że wiemy o sobie wszystko, chociaż doskonale wiem, że masz przede mną jakąś tajemnicę-oparł się o moje czoło, czułam jego oddech. Zamknęłam oczy, zbierając swoje myśli.
-Bardzo bym chciała spróbować, ale po prostu się boję-odrzekłam
-Czego?
-Że się zawiode, że znowu nic z tego wyjdzie, a po co pakować się w coś co nie ma sensu?
-Dlaczego od razu stawiasz, że nie ma to sensu? Może właśnie ma
-Proszę cię, każdy wie jaki jesteś, teraz może jesteś zakochany, ale po kilku tygodniach ci się znudzi i co wtedy?
-Serio? Uważasz mnie za takiego dupka?
-Ja po prostu widzę jak się zachowujesz-odparłam
-Mogę się zmienić, specjalnie dla ciebie, naprawdę, tylko mi zaufaj-zbliżył się do mnie
-Obiecujesz?-spytałam
-Obiecuje-chłopak przejechał ręką po moim policzku. Uśmiechnęłam się do siebie.
-Jedziemy do mnie?-zapytał
-Możemy jechać-odparłam
Po kilku minutach znajdowaliśmy się w mieszkaniu Jeni, zaraz po przekroczeniu progu przywitał nas mały kundelek. Nigdy nie przepadałam za psami, ale ten był wyjątkowo uroczy.
-Jak ma na imię?-zapytałam
-Stefan-oznajmił
-Stefan?-zdziwiłam się. Pierwszy raz słyszałam takie imię.
-W Polsce poznałem takiego chłopca, który miał na imię Stefan, był chory i niestety umrał-siatkarz wyraźnie posmutniał -Napijesz się czegoś?-zapytał, jednak po chwili zadzwonił jego telefon. Rozmawiał jakieś 15 minut
-Dobra zaraz będę-zakończył -Tina, muszę coś załatwić, ale powinnien wrócić za około 30 minut, więc rozgość się -Gebernikov pożegnał się ze mną, a ja zaczęłam rozglądać się po jego mieszkaniu. Znalazłam jego meczową koszulkę, w którą się przebrałam i wzięłam się za przygotowywanie kolacji. Jak to bywa w lodówce siaktrzy, prawie nic w niej nie ma. Całe szczęście w szafce znalazłam makaron, może to i lepiej przynajmniej umiałam go zrobić. Nie ma co ukrywać, że w gotowaniu byłam lewa. Kiedy minęło pół godziny kolacja była juz gotowa, tylko Jeni nie było. Polożyłam się na kanapie czekając na siaktrza, w moje ślady poszedł również Stefan.
-I co gdzie jest ten twój pan?-powiedziałam głaskając go

*Perspektywa Jeni*

Pojechałem do Le Goffa, który poprosił mnie o spotknie. Tak się rozgadaliśmy, że kompletnie straciłem poczucie czasu.
-Cholera, zapomniłem, że obiecałem Tinie, że zaraz wrócę-powiedziałem do siebie
-Tinie? Tej nowej? Wy coś ten tego?-dopytywał środkowy
-Narazie to nic pewnego-odrzekłem
-Nic pewnego? Jak nie ty-zaśmiał się
-Może najwyższa pora się zmienić
-Nie wieżę... Zakochałeś się,... Jenia będzie mi ciebie brakowało-poklepał mnie po ramieniu
-Dobra spadaj, lece pa-wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu.
-Tina, przepraszam że tak późno ale zagadałem się-krzykął po wejściu do domu, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Kiedy udałem się do salonu ujrzałem ją śpiącą razem ze Stefanem. Wyglądali uroczo, nie mogłem powstrzymać się od zrobienia zdjęcia.
-Zdaje się, że zająłeś moje miejce-powiedziłem w stronę swojego psa. Postanowiłem nie budzić Tiny, przykryłem ją kocem i udałem się do sypialni. Nie mogłem przestać myśleć o dziewczynie i o tym co takiego przede mną ukrywa.

*Następny dzień*
Obudziełem się o 09;30 jak to codzinnie bywa pierwsze kroki skierwałem do kuchni, gdzie była już Tina, podeszłem do niej obejmując ją w tali, na mój dotyk dziewczyna podskoczyła, tak jakby się czegoś wystraszyła.

*Perspektywa Tiny*

Przygotowywałam śniadanie, kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach, przestraszyłam się, bo przypomniała mi się scena z Philipem.
-Jak ci się spało?-zapytał Jenia
-Niewygadną masz tą kanapę-odrzekłam
-Mogłaś nie usypiać i poczekać na mnie
-Mogłeś wróci wcześniej-uśmiechnęłam się
-Przepraszam cię, ale się zagadałem-tłumaczył
-Szkoda, bo nawet kolekcję przygotowałam
-Jeszcze nie jedną kolację mi przygotujesz-zaśmiał się libero
-Zawieziesz mnie do domu? Muszę się przyszykować do pracy
-Okej, przebiore się i jedziemy
Siatkarz wrócił do po 20 minutach.
-Gorzej niż baba-skomentowałam
-Nie marudź, chodź-pociągną mnie za rękę i po chwili znajdowaliśmy się w jego samochodzie.
-Przyjdziesz do mnie po treningu?-zapytał
-Już wczoraj przyszłam-odrzekłam
-Oj no, nigdy mi tego nie zapomnijsz, ale obiecuje, że dzisiaj nikt nam nie przeszkodzi-rzekł Gebernikov
-Skoro tak, to okej-uśmiechnęłam się
-I może weź sobie coś na przebranie, bo nie będzie mi się chciało cię odwozić
-Ha.ha.ha.ha-wymownie się zaśmiałam
W miłej atmosferze dotarliśmy pod mój blok.
-No to co? Do zobacznia-pocałowałam siaktrza w policzek. Chciałam wyjść, jednak siaktarz zablokwał drzwi.
-Wypuścisz mnie?-zapytałam, a Jenia zbliżył się do mnie.
-Zaraz-szepnął, po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek -Teraz możesz iść.
Z umiechem na twarzy opuściłam samochód siatkarza. Czułam się dziwnie, tak inaczej, aż chciało mi się żyć Chyba się zakochałam, wróć, na pewno się zakochałam.
Wróciłam do domu gdzie czekał na mnie ojciec.
-Gdzie byłaś?-zapytał
-Nieważne-rzuciałam w niego kierunku
-Znalazłaś sobie chłopaka? Zaproś go, chętnie się z nim napije-zaśmiał się
-Niedoczekanie twoje-zdenerwowana poszłam do swojego pokoju. Jak długo będę ukrywała przed Jenią to, że mój ojeciec jest alkoholikiem? Może lepiej powiedzieć prawdę, on napewno to zromunie i mnie nie odrzuci.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

----------
4 rozdział w środę