poniedziałek, 5 czerwca 2017

Rozdział 2

Wróciłam do pokoju. Jenia leżał na łóżku z suchawkami na uszach, nieodzywając się ani słowem. Wzruszyłam ramionami i poszłam przyszykować się na mecz. Ubrałam koszulkę z numerem 9, umalowałam się i zadowolona wyszłam z łazienki.
-A ty co taka szczęśliwa?-spytał Gebernikov -W totka wygrałaś?-dodał
-Wychodzę z założenia, że pieniądze szczęścia nie dają-odrzekłam
-A miłość?
-Miłość daję, ale tylko na początku-spóściłam głowę
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym się dowiedzieć co takiego się stało, że jesteś tak wrogo nastawiona do miłości-Jenia objął mnie w tali
-Może kiedyś się dowiesz-odparłam
-Tibo pewnie już wie-skrzywił się siatkarz
-Udam, że tego nie słyszałam-odsunęłam się i ruszyłam w drogę na halę.
Sama nie wiedziałam co czuje. Przy przyjmującym czuje się swobodnie wiem, że nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, natomiast przy libero?. Każdy jego doktyk sprawia, że przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Jak widzę go z inną dziewczyną, to mam ochotę wydrapać jej oczy. Chciałabym, żeby on był tylko mój, ale jednocześnie wiem, że jest jeszcze za wcześnie na jaki kolwiek związek.
Tak się zamyślałam, że nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod halą. Zajęłam swoje miejsce, uśmiechnęłam do Rossarda i z wypiekami na twarzy oglądałam każdą kolejną akcję. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to mój pierwszy mecz, który oglądam na żywo i muszę przyznać, że zrobiło to na mnie ogrome wrażenie. Atmosfera na hali, mimo że nie grała drużyna gospodarzy była niesamowita.
Pojedynek zakończył się zwycięstem Francji.
Po 45 minutach razem z siatkarzami wróciłam do hotelu. Po drodze Le Roux wytłumaczył mi cały system kwalifikacji do wielkiego finału i przyznam, że chyba nigdy nic tak mnie nie zaciekawiło.
Wróciłam do pokoju, po czym zaczęłam szykować się na wieczorną klubową kolację.
-Tak idziesz?-zapytał Jenia widząc mnie w spodniach i białej bluzce
-Nie lubię chodzić w sukienkach, to raz, a po drugie co ci wogóle to przeszkadza, zawsze możesz udawać, że mnie nie znasz-burkęłam
-Chciałem ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz, ale okej-sitkarz odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
O godzinie 19:00 zaczęła się kolacja. Amsofra była miła, ale tylko do czasu, bo najwyraźniej Jeni zaczął przeszkadzać fakt, że świetnie dogaduje się z Rossardem.
-Chodź zatańczymy-libero pociągnął mnie za rękę, po czym mocno do siebie przyciągnął i wszystko po to, aby pokazać swoją wyższość nad przyjmującym. Nie muszę ukrywać, że nie spodobało mi się jego zachowanie
-Lecisz na niego?-zapytał, a ja momentalnie się od niego odsunęłam
-Nie nie lece na niego, nie jestem tobą, nie ślinie się na widok każdego chłopaka, tak jak ty na widok dziewczyn-odrzekłam
-To dlaczego przy nim cały czas się śmiejesz, a przy mnie prawie wogóle?
-Cóż no widocznie nie umiesz mnie rozśmieszyć-lekko się uśmiechnęłam
-Ciekawe co takiego Tibo ma w sobie,  czego ja nie mam-spóścił głowę, a mi zrobiło się go szkoda.
-Jenia..-złapałam go za rękę -W niczym mu nie ustępujesz, nigdy was ze sobą nie porównywałam, nie wiem dlaczego tak jest, że przy nim się śmieje, nie zwracałam na to uwagi-odprałam
-Jestem o ciebie zazdrosny i nie mam zamiaru tego ukrywać-szepnął mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego
-Jenia, ale ja nie chce teraz pokawać się w żaden związek
-Dlaczego?-zapytał siatkarz
-Powiedzmy, że jeszcze nie wyleczyłam się z poprzedniej miłości-spóściłam głowę
-A gdybym pokazał ci że naprawdę mi zależy?-nie poddawał się
-Nie wiem, możesz próbować, ale na pewno nie musisz odwalać takich akcji, bo jest to żałosne-uśmiechnęłam się 
-No okej, ale teraz zatańczmy-przytuliłam się do siaktrza i w powolnym rytmie przesuwałam się po parkiecie. Było bardzo przyjmienie, zapach jego perfum drażnił moje nożdża. Spojrzałam w jego oczy, miał niewątpliwie piękne czarne źrenice, było w nich to 'coś'. Miałam ogromną ochotę dotknąć jego warg, ale całe szczęście mózg mnie powstrzymał. Piosenka się skończyła, a ja wróciłam do stolika.
Nie mogłam przestać myśleć o Jeni, może to właśnie on jest tym chłopakiem z którym powinnam spróbować?.
Około godziny 21:00 wszyscy rozeszli się po swoich pokajach. A ja poszłam przed hotel zaczerpnąć świeżego powietrza. Posiedziałam 30 minut na ławce, wszystko sobie przemyślałam, po czym doszłam do wniosku, że jeżeli Jenia naprawdę pokarze, że mu zależy, to dam mu szanse. Szłam korytarzem w kierunku swojego pokoju. Wszystko było by okej gdyby mojej uwagi nie przykuł widok kłócących się siatkarzy. Chyba nie muszę mówić kogo?.
-Proszę cię przecież ty nie masz u jej żadnych szans-śmiał się Jenia
-To się okaże, w niczym nie jesteś odemnie lepszy, a powiedz mi czy Tina wie o tym co wydarzyło się wtedy na tej imprezie?-zapytał Rossard
-Wie-rzekł stanowczo libero
-Ha ha chyba nie chcesz mi powiedzieć, że powiedziałeś dziecznynie o tym, że dosypałeś jej środków nasennych do drinka, tylko dlatego, bo założyłeś się z kolegami o to, że ją przelecisz-... WHAT? jakie tabletki? To dlatego ja nic nie pamiętam. Z płaczem wleciałam do pokoju i schowałam twarz w poduszkę. Wiedziałam, że nie unikne spotkania z Jenią, ale przynejmiej będę mogła wykrzyczeć mu co o nim myślę.
Była godzina 22:00 kiedy usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Serce stanęło mi w gardle.
-Tina?, co się stało?-siatkarz szybko usiadł koło mnie
-Jeszcze się pytasz?-podniosłam głowę -Naprawdę myślałam, że jesteś inny, ba nawet chciałam ci zaufać, a ty zrobiłeś mi takie świństwo? Po co? Po to żeby pokazać jaki to jesteś super gość i żadna dziewczyna ci nie odmówi. Teraz już wszystko zaczyna mi się układac. Ja w życiu z właśnej woli nie poszłam bym do łóżka z takim facetem jak ty-krzyknęłam
-Tina przepraszam, nie będę cię okłamywał, były te tabletki, był alkohol, nie wiem co mi wtedy odbiło, bardzo mi się spodobałaś, byłaś inne niż wszystkie dziewczyny, kiedy próbowałem cię poderwać to mnie wyśmiałaś, a razem z tobą chłopaki, chciałem im udowodnić, że tylko udajesz taką twardą-tłumaczył
-Jesteś żałosny-skrzywiłam się i zakryłam się kołdrą
-Tina, wiem, że jestem idiotą, ale jeszcze jedno tej nocy my wcale ze sobą nie spaliśmy, przyjechaliśmy do mnie, byłaś tak pijana, że ledwo przekroczyłaś próg i zasnęłaś, już wtedy wiedziałem, że jesteś wyjątkową i nie mogę cię skrzywdzić-Gebernikov położył rękę na moim biodrze
-Zostaw mnie-szepnęłam, a siatkarz posłusznie wykonał moją prośbę.
Te słowa na koniec sprawiły, że cała złość na niego jakby minęła, w tamtej chwili najchętniej zasnęłabym przytulona do jego ramienia. Z drugiej strony zachował się jak egoista.
*Następny dzień*
Dzisiaj wracaliśmy do Francji. Na samą myśl, że za kilka godzin spotkam swojego ojca robiło mi się niedobrze. Przez ten krótki czas spędzony w Polsce, zdążyłam się przyzwyczaić do normalnego funkcjonowania. A zaraz co? Znów powrót do szarej rzeczywistości. Wstałam około godziny 7:00. Spakowałam swoje rzeczy, po czym ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Atomsfera pomiędzy mną a Jenią była napięta, żadne z nas nie odezwało się nawet słowem. W grobowej ciszy minął mi czas oczekiwania na samolot.
Pech chciał, że trafiło mi się miejsce obok Tibo. Szczerze? Już chyba wolałabym Gebernikova.
-Pokłóciłaś się z Jenią?-zapytał przyjmujący
-Słyszałam waszą wczorajszą rozmowę-odparłam
-Mhm, to trochę słabo, bo widzisz Jenia ubzdurał sobie, że ja się w tobie zakochałem, a że jest o ciebie zazdrosny to mnie prowokuje, wczoraj trochę przesadziłem i gdybym wiedział, że aż tak to będziesz przeżywać to nie brnął bym w tą gierkę, tylko powiedział mu prawdę-...Nic nie odpowiedziałam i obróciłam głowę w stronę okna -Przepraszam-usłyszałam głos Rossarda
-Przestań, to nie twoja wina, że Jenia zachował się jak debil-lekko się umiechnęłam, co przyjmujący odwzajemnił
-Swoją drogę onchyba naprawdę cię kocha-rzekł Tibo
-Nie wiem, może, ale co z tego? Cały czas chodziło mu tylko o to, aby udowodnić wam, że prędziej czy później na niego polece-wzruszyłam ramionami
-Cały czas się odwraca i na ciebie patrzy-rzekł przyjmujący
-Niech się patrzy, może to nie na mnie? Sprawdź czy za mną siedzi jakaś ładna dziewczyna-poprosiłam
-Chyba masz racje, niezła laska tam siedzi-oznajmił francuz, no a ja nie wytrzymałam i również się obróciłam. I co zobaczyłam?. Babkę która zajmuje prawie dwa siedzenia, wcinającą chrupki.
-Ha ha ha bardzo jesteś zabawny-uśmiechnęłam się
-No co? Może ja takie lubię
-Dobrze wiedzieć-zaśmiałam się, a cały pokład samolotu odwrócił się w moją stronę. Wzrok Gebernikova na długo zapadnie w mojej pamięci. Patrzył na mnie tak jakby chciał mi powiedzieć 'I widzisz znowu to robisz, znowu przy nim jesteś radosna".
-UPS, może ja już się lepiej zamknę-założyłam słuchawki i przytulona do ramienia siaktrza szybko zasnęłam.
Obudziłam się godzinę przez lądowaniem. A tak bardzo chciałam unikać tego momentu 'spadania w dół'. Po komunutacie pilota, mocno złapałam się ręki Rossarda na co on szeroko się uśmiechnął.
-Sorki nie kontruluje tego-odrzekłam
-Spoko. Pewnie Jenia teraz marzy o tym żeby być na moim miejscu-szepnął mi na ucho
-Nienawidzę cię-powiedziałam po cichu
-Widzę jak cały czas patrzysz w jego kierunku. Daję wam minimum miesiąc i będzie razem-nabijał się przyjmujący
-Nigdy nie będę z takim facetem jak on-zakończyłam dyskusje.
Po około 20 minutach znajdowaliśmy się na płycie lotniska. I znów te francuskie znienawidzone ulicy, przypominające o ojcu.
-Tina, masz jak wrócić?-zapytał trener
-Tak, jakoś sobie poradzę-...tak naprawdę to nie miałam, bo przecież nikt po mnie nie wyjedzie. Była późna godzina i naprawdę bardzo bałam się wracać tymi ciemnymi ulicami, no ale co mi zostało?. Szłam powoli, aby odwlec moment spotkania z tatą. Jak to w ciszy bywa cały czas słyszłam czyjeś kroki podążające za mną. Gdy usłyszałam przeraźliwy szelest, przyspieszyłam, wyjęłam telefon i wybrałam numer do Rossarda.
-Halo, Tibo-szepnęłam
-Co sie się stało czemu tak cicho mówisz?
-Bo widzisz ja nie miałam jak wrócić i idę piszo, tylko, że cały czas ktoś chyba za mną idzie, albo mam zdzidy nie wiem, strasznie się boję-powiedziałam przerażona
-Spokojnie, powiedz gdzie jesteś i cały czas ze mną rozmawiaj, w razie jak by coś się działo to przyjadę-wyjaśniłam swojemu rozmówcy miejsce swojego pobytu i ruszyłam dalej, cały czas z nim rozamawiając.
Całe szczęście szczęśliwie dotarłam do domu, może trochę spanikowałam, ale to było naprawdę dziwne uczucie.
Po przekroczeniu progu, od razu przywitały mnie puste butelki po winie. 'Taaa bardzo za tym tęskniłam'. Zdaje się, że jutro będę miała pełne rękę roboty, żeby ogarnąć ten burdel. Ojecic spał w kuchni, spojrzałam na stolik stojący obok i to co tam zobaczyłam ujęło mnie za serce. Na środku leżało moje zdjęcie z mamą. Do moich oczu napłynęły łzy.
-I po co ty to robisz człowieku? Przecież tego nie chcesz, potrafisz być normalny, gdybyś tylko się bardziej postarał i dał sobie pomóc-powiedziałam przykrywając go kocem.
My naprawdę mielibyśmy szanse na normalnie życie, myślę jednak, że śmierć mamy zmieniła dużo, a przede wszystkim ojca.
Wykończona położyłam się do łóżka, miałam już zasypiać, jednak uniemożliwił mi to dźwięk SMS-a.
       "Przepraszam" -napisał Gebernikov
       "To tylko słowa, one nic nie zmienią ,a szkoda...-odpisałam
       "Wiem, ale może chociaż sprawią, że uda mi się zasnąć"
       "Może..."
       "A i jeszcze jedno, odbierz to jak chcesz, ale ja chyba naprawdę się w tobie zakochałem. I jeżeli to jest tak, że nie możesz przestać o kimś myśleć, uwielbiasz patrzeć na tą osobę, a w szczelności jak się śmieje... Chcesz by to tobie zwieżała się ze swoich obaw, ale przede wszystkim chcesz żeby była szczęśliwa TO WIEDZ, ŻE CIĘ KOCHAM
Nie wiem przez jaki czas gapiłam się na tego sms-a, ale w końcu usnęłam.
--------------
Rozdział 2 ✔
Rozdział 3 pojawi się jak BD 40 wyświetleń

1 komentarz:

  1. Chcę następny i to najlepiej już teraz. Mam nadzieję, że Tina wybaczy Jeni i da mu szansę. Czekam na następny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń